Lato 2010 roku postanowiliśmy spędzić na Bałkanach. W naszych planach było odwiedzenie 9 krajów i przejechanie własnym autem ponad 6000 kilometrów. Najwięcej czasu na relaks i wypoczynek po całorocznej pracy i drodze dojazdowej mieliśmy spędzić na złotych piaskach Bułgarii, poznając przy tej okazji ten kraj także z innej strony niż jedynie jako wakacyjny cel dla poszukujących słońca plażowiczów.

Wyjechaliśmy 25 czerwca, gdy tylko nasza córka odebrała świadectwo szkolne. Ruszyliśmy w kierunku Słowacji, a pierwszego dnia dojechaliśmy do węgierskiego Debreczyna, gdzie mieliśmy pierwszy nocleg. Najbliższe trzy dni poświęciliśmy na przejechanie całej Rumunii wszerz i poznanie tego kraju w miarę możliwości czasowych. Zależało nam zwłaszcza na Transylwanii, gdzie zwiedziliśmy Sighisoarę - miasto rodzinne Draculi i Bran – legendarny zamek owego wampirycznego bohatera.

Zajrzeliśmy też do Bukaresztu i Constanty, skąd wjechaliśmy na terytorium Bułgarii.   Niestety ten przysłowiowo gorący kraj, nie przywitał nas słoneczną pogodą. Dojeżdżaliśmy do Durankulak w strugach deszczu. Zaczęło się jednak przejaśniać i zatrzymaliśmy się przy sympatycznym osiołku, który stał sobie smutny, przywiązany do ogrodzenia. To on pierwszy przywitał nas w Bułgarii. Po tym miłym powitaniu zmierzaliśmy dalej na południe, w kierunku Bałczika. Zdecydowaliśmy się wjechać do miasteczka, by je bliżej poznać. Zachwalali je głównie Rumuni, których spotkaliśmy parę dni wcześniej, a i nasz przewodnik Bezdroży przedstawiał to miasteczko jako ciekawą turystycznie nadmorską miejscowość ze wspaniałymi ogrodami i pałacem rumuńskiej królowej.  

Wjazd do Bałcziku był jednak bardzo nieciekawy, dziurawe drogi, smutno, szaro i ponuro oraz totalny brak oznaczeń. Znaleźliśmy jakiś kierunkowskaz prowadzący do portu i tam się skierowaliśmy. Zamiast do przystani wjechaliśmy do jakiejś dzielnicy Romów, gdzie dookoła stały same rudery, domki sklecone z odpadów budowlanych i tektury. Gdzieniegdzie stali zapatrzeni i wyraźnie zdziwieni naszą wizytą mieszkańcy. Na wzgórzu drzemał na stojąco zabidzony osiołek, a nad nim widniał wielki biały napis na konstrukcji – Bałczik, prawie jak ten z Hollywood. Niesamowity kontrast wątpliwej promocji miasteczka z wszechogarniającą  nas nędzą. Dopiero z tego wzgórza dojrzeliśmy w oddali plażę i osiedle ładnych domków. To chyba powinno być centrum.

Na nieszczęście znowu zaczęło padać i postanowiliśmy się stamtąd wynosić, by dotrzeć jak najszybciej do naszego hotelu w Czajce, koło Złotych Piasków.   Znalezienie miejsca naszego noclegu nie było łatwe. Droga prowadząca wzdłuż morskiego nadbrzeża między Warną a Złotymi Piaskami została zamknięta wskutek poważnych osuwisk i zapadnięcia się do morza kilku budynków i fragmentów asfaltowej nawierzchni, chyba po ostatnich ulewach i nawałnicach. Krążyliśmy zatem różnymi uliczkami w kółko, a panie z recepcji hotelowej, do których dzwoniliśmy o szczegóły dojazdu nie znały angielskiego za grosz. Tak samo jak zapytywani przez nas ludzie. Przy tej okazji warto pamiętać, że po bułgarsku "ima" wcale nie znaczy "nie ma", ale przeciwnie - "jest". Niech nie zmyli nas też przeczące kiwanie głową na tak i potakujące, które znaczy nie. Co gorsza „prawo” po bułgarsku znaczy prosto. Mimo tego, że znaliśmy te wszystkie zawiłości, musieliśmy wezwać na pomoc przejeżdżającego taksówkarza, który doprowadził nas pod wskazany adres, ale skasował od nas za to 10 euro. Trudno, trzeba czasem zapłacić gapowe.

  • Bulgaria durankulak osiol
  • Bulgaria balcik 03
  • Bulgaria balcik 04
  • Bulgaria balcik 05
  • Bulgaria balcik 06
  • Bulgaria balcik 07
  • Bulgaria balcik 08

Sama Czajka (Chaika) to zwykła mieścina, która korzysta na popularności oddalonych stąd jakieś 7 kilometrów Złotych Piasków. Widać, że niedługo stanie się częścią tego znanego kurortu, bo powstaje tu wiele nowych hoteli i pensjonatów.

Charakterystycznym budynkiem jest tutaj jednak zaniedbany hotel „Żurnalist” w iście socrealistycznym stylu. W ogóle infrastruktura Czajki to zapadające się chodniki, kilka domów wypoczynkowych, jeden większy nowy hotel w budowie, zamknięta droga do Złotych Piasków, parę sklepów i kawiarni, jedno biuro turystyczne i kilkanaście straganów. Aha i jeszcze przystanek autobusowy, oczywiście bez rozkładu jazdy.  

Na plaży sytuacja nie wyglądała lepiej. Morze co prawda było w miarę czyste, ale pływało w nim sporo zielonych wodorostów. Ciekawostką okazały się natomiast gorące źródła, a właściwie rura, z której wypływała ciepła, siarkowa woda do prowizorycznego oczka kilka metrów od brzegu morza. Drugie oczko wodne powstało „na dziko” pod przeciekiem owej rury, w miejscu niezbyt dokładnie owiniętym szmatami. Wyglądało to żałośnie, ale z czasem nas to zaczęło bawić i nawet parę razy skorzystaliśmy z tego specyficznego, topornego jacuzzi pod gołym niebem.  

Kiedyś w szale letniego wypoczynku zapragnęliśmy zamówić sobie tam drinki w jedynym barze na plaży. Ale żeby się do niego dostać od strony morza musiałem wskoczyć na około metrowy, dygoczący się pomost z powyłamywanymi deskami. Gdy otrzymałem od kelnera dwie szklanki wypełnione jakąś cieczą, zastanawiałem się co zrobić dalej, by je donieść do naszego siedliska na plaży. Musiałem postawić drinki na pomoście, zeskoczyć z niego w piach i dopiero z powrotem je wziąć do ręki. To jakiś absurd, ale śmiałem się z tego w duszy, bo to moje pierwsze takie doświadczenie rodem chyba jeszcze z trudnych i dziwnych czasów komuny. 

W hotelu zakwaterowani byli sami Polacy, w większości z Krakowa, awanturujący się o małe porcje, tworzący długie kolejki na pół godziny przed otwarciem stołówki, by wykosić z barku co najlepsze rzeczy, jak ciasto i owoce, których nigdy nie starczało dla tych co przychodzili trochę później. Ot, zwykła atmosfera miejsc zwanych „tanimi wakacyjnymi noclegami” z katalogu Neckermana. Na dodatek oferta wycieczek fakultatywnych, na przykład do Stambułu była dużo droższa i mniej atrakcyjna programowo niż w miejscowym biurze turystycznym, a właściwie „biurku”, które mieściło się w przydrożnym lokaliku miejscowego touroperatora, gdzie było miejsce jedynie na jedno biurko właśnie i trzy krzesła. Niskie koszty, niskie ceny, można się nawet targować. 

Niewątpliwą naturalną atrakcją wybrzeża Bułgarii jest wschodnia ekspozycja plaż. Piękne widoki o wschodzie słońca mogliśmy podziwiać między innymi po powrocie ze Stambułu, gdy po dwóch dniach zwiedzenia tej tureckiej metropolii dotarliśmy z powrotem do Czajki nad ranem. Mimo zmęczenia, pastelowe kolory przyciągnęły nas na plażę i nie było czego żałować. To jedne z piękniejszych wspomnień z całego pobytu w Bułgarii.

  • Bulgaria chaika zachod3
  • Bulgaria chaika jaszczurka
  • Bulgaria chaika kamienie1
  • Bulgaria chaika kamienie2
  • Bulgaria chaika kamienie3
  • Bulgaria chaika morze2
  • Bulgaria chaika morze3
  • Bulgaria chaika morze4
  • Bulgaria chaika szczeniaki
  • Bulgaria chaika wschod kapiel

Lekko znudzeni jednakże małomiasteczkową atmosferą Czajki, gdzie oprócz piasku i morza największą atrakcją było wieczorne kosztowanie trunków, z popularną rakiją na czele i całkiem niezłym piwem Kamenitza i Zagorka, zdecydowaliśmy się wyruszyć do kurortu z prawdziwego zdarzenia, czyli Złotych Piasków. Tam od razu widać było tłumy turystów i klimaty jak z Sopotu. Wszechobecny kicz w postaci rzędu hoteli, migających światełek, repliki wieży Eiffle’a, straganów, deptaczka, kantorów, karuzel, lanserów. Wszędzie przechadzający się Holendrzy, Niemcy, Brytyjczycy i przybysze z wielu innych krajów, podobno też sporo mniejszości seksualnych.

Plaża piaskowa, czysta i przyjemna, choć pogodę mieliśmy pochmurną, a w pewnym momencie zerwał się taki wiatr, że wszyscy biegali po piasku starając się dogonić i złapać fruwające koce, parasole i maty. Jak dla nas ten jeden dzień w Złotych Piaskach nam wystarczył i już tam więcej nie wróciliśmy.

 

  • Bulgaria zlote piaski 19
  • Bulgaria zlote piaski 01
  • Bulgaria zlote piaski 02
  • Bulgaria zlote piaski 03
  • Bulgaria zlote piaski 06
  • Bulgaria zlote piaski 07
  • Bulgaria zlote piaski 08
  • Bulgaria zlote piaski 09
  • Bulgaria zlote piaski 10
  • Bulgaria zlote piaski 11
  • Bulgaria zlote piaski 12
  • Bulgaria zlote piaski 13
  • Bulgaria zlote piaski 14
  • Bulgaria zlote piaski 15
  • Bulgaria zlote piaski 16
  • Bulgaria zlote piaski 17
  • Bulgaria zlote piaski 18

Czas poznać Warnę. Dojazd do letniej stolicy Bułgarii to zaledwie kilkanaście kilometrów od Czajki, która de facto jest jedną z dzielnic tego miasta. Zaczęliśmy od wizyty w Delfinarium, gdzie obejrzeliśmy standardowe show z przesympatycznymi delfinami. Bilety w cenie 20 lewów – dorośli i 14 lewów – dzieci (1 lew tj.  1 BGL = ok. 2,50 zł), ale pokaz wart był tej ceny, a dzieciaki, które zabraliśmy ze sobą wyglądały na szczęśliwe.

Starając się im zapewnić jeszcze jakieś inne atrakcje, zmierzaliśmy do Akwarium w Parku Nadmorskim. Niestety ten obiekt i znajdujące się tam wystawy to całkowita porażka. Zaniedbany budynek śmierdzący stęchlizną, przyduszone ryby w akwariach, wypchane okazy z obłamanymi częściami nie zachęcały do dłuższego pobytu w tym miejscu, zwłaszcza, że tak naprawdę i powierzchnia ekspozycyjna była niewielka. Wynieśliśmy się stamtąd po kilku minutach i żal nam było nawet tych kilku wydanych lewów (4 – dorośli, 2 – dzieci) na tę wątpliwą atrakcję. 

Po paru krokach trafiliśmy na warneńską plażę, ale odór uryny unoszący się w powietrzu w pobliżu zabudowań, przez które należało najpierw przejść, by się dostać na piasek, skutecznie nas zniechęcił do dłuższego pobytu w tym miejscu. Zwróciliśmy natomiast uwagę na stare okręty wojskowe stojące na w nadmorskim parku, jako swoiste muzeum morskie na świeżym powietrzu. 

No, cóż, generalnie Warna nie zrobiła na nas najlepszego wrażenia. Jak na letnią stolicę Bułgarii zbyt wiele tu jeszcze pozostałości i klimatów rodem z poprzedniej epoki. Jednym z ciekawszych momentów była moja wizyta w Muzeum Władysława Warneńczyka, przy okazji ponownego pobytu w tym mieście, gdzie trafiłem po odbiór mojego auta z warsztatu, w którym wymieniano mi zapchany filtr powietrza skutecznie utrudniający dłuższą jazdę.

Młody polski król Władysław II stanął na czele krucjaty przeciwko Turkom i wraz z węgierskim wodzem Hunyadym ponieśli w 1444 roku sromotną klęskę. Podobno syna Jagiełły poniosła młodzieńcza werwa i na fali początkowych sukcesów w bitwie pod Warną rzucił się z setką rycerzy na samego sułtana, co skończyło się dla niego utratą głowy i klęską całej armii sprzymierzonych. Bułgarię czekało za to 5 wieków osmańskiej niewoli, z której wyzwolili ją dopiero Rosjanie po wojnie w 1878 roku.

O ironio carem „oswoboditielem” był nie kto inny jak znany nam rosyjski władca Aleksander II, który w tym samym czasie w innym słowiańskim kraju, Polsce, rusyfikował cały naród i wprowadzał terror okrutnego zaborcy dusząc niepodległościowego ducha wśród powstańców styczniowych i ich dzieci. Może to dziwić, ale należy zauważyć, że znienawidzeni przez niego Polacy byli katolikami, a oswabadzani z islamskiej niewoli Bułgarzy czy Serbowie wyznawali jedyną, prawdziwą, prawosławną wiarę. 

Dzisiaj w parku wokół muzeum stoi pomnik Warneńczyka, z wdzięczności za to, że zginął w walce o wolność Bułgarii. Z usypanego dla niego wzgórza na domniemanym miejscu dawnej bitwy widać ciekawą panoramę miasta. W samym natomiast kopcu znajduje się wejście do symbolicznego grobu naszego króla. W pobliżu stoi też cokół Hunyadego i murowane symbole chrześcijańskich chorągwi biorących udział w bitwie przeciwko Turkom, w tym oczywiście polskiego, białego orła.  

Bardzo ciekawa i pouczająca była dla mnie pogawędka z panią kustosz tegoż muzeum. Starała się wyjaśniać mi zawiłości polityczne tamtych czasów, mówiła o przyjaźni polsko-bułgarskiej i założycielu muzeum oraz tłumaczyła się z postawy Bułgarii w czasie drugiej wojny światowej stwierdzając stanowczo, że mimo przyłączenia się, co prawda, jej kraju do państw Osi (wraz m.in. z Rumunią i Węgrami), Bułgarzy w ogóle nie uczestniczyli w działaniach wojennych, a w 1944 roku przeszli przecież na stronę aliantów. No cóż, każdy ma swoją interpretację historii, bo ta pani zapomniała chyba o wielu faktach, jak choćby to, że w przymierzu z Hitlerem Bułgaria zbrojnie okupowała tereny we wschodniej części Jugosławii oraz greckiego terytorium wokół Salonik. A odwrócenie się od nazistów wtedy, gdy już było wiadome, że przegrają wojnę nie było raczej aktem heroizmu. Ale nie wdawałem się w dyskusję, by nie nadwyrężać ponoć dobrych relacji bułgarsko-polskich.

 

  • Bulgaria warna 40
  • Bulgaria warna 01
  • Bulgaria warna 02
  • Bulgaria warna 03
  • Bulgaria warna 04
  • Bulgaria warna 05
  • Bulgaria warna 06
  • Bulgaria warna 07
  • Bulgaria warna 08
  • Bulgaria warna 09
  • Bulgaria warna 10
  • Bulgaria warna 11
  • Bulgaria warna 12
  • Bulgaria warna 13
  • Bulgaria warna 14
  • Bulgaria warna 15
  • Bulgaria warna 16
  • Bulgaria warna 17
  • Bulgaria warna 18
  • Bulgaria warna 19
  • Bulgaria warna 20
  • Bulgaria warna 21
  • Bulgaria warna 22
  • Bulgaria warna 23
  • Bulgaria warna 24
  • Bulgaria warna 25
  • Bulgaria warna 26
  • Bulgaria warna 27
  • Bulgaria warna 28
  • Bulgaria warna 29
  • Bulgaria warna 30
  • Bulgaria warna 31
  • Bulgaria warna 32
  • Bulgaria warna 33
  • Bulgaria warna 34
  • Bulgaria warna 35
  • Bulgaria warna 36
  • Bulgaria warna 37
  • Bulgaria warna 38
  • Bulgaria warna 39

Po kilku dniach wróciłem też samotnie do Bałczika, bo nie mogłem przeboleć, że nie znaleźliśmy za pierwszym razem sławetnych ogrodów rumuńskiej królowej Marii, która miała tam swoją letnią rezydencję zwaną Spokojnym Gniazdem. Udało mi się tym razem bez problemów do nich dotrzeć, bo oznaczony zjazd z głównej drogi jest kilka kilometrów za miastem, o czym wcześniej nie wiedzieliśmy. Okazało się, że cały 35 hektarowy teren obecnego ogrodu botanicznego i znajdujące się tam budynki w różnych stylach i związane z wieloma tradycjami religijnymi (rumuńska królowa wyznawała bahaizm), były warte tego zachodu.

Co ciekawe, Bałczik został odsprzedany Bułgarii w 1940 r. za 7 tys. ówczesnych złotych lewów. Przechadzanie się wśród dobrze utrzymanej zieleni, przytulnych pałacyków  i szumiącej wody to dobry pomysł na oderwanie się od plażowania i wysiadywania przy hotelowym basenie. Jedną z tamtejszych atrakcji jest spora kolekcja kaktusów. Polecam też w pałacowej, tureckiej kawiarence kawę z przesłodką bakławą, czyli czymś w rodzaju francuskiego ciasta z syropem i orzechami.

 

  • Bulgaria balczik 37
  • Bulgaria balcik 01
  • Bulgaria balcik jaskolki
  • Bulgaria balcik palac
  • Bulgaria balcik parkingowy
  • Bulgaria balcik sloneczniki
  • Bulgaria balczik 09
  • Bulgaria balczik 10
  • Bulgaria balczik 11
  • Bulgaria balczik 12
  • Bulgaria balczik 13
  • Bulgaria balczik 14
  • Bulgaria balczik 15
  • Bulgaria balczik 16
  • Bulgaria balczik 17
  • Bulgaria balczik 18
  • Bulgaria balczik 19
  • Bulgaria balczik 20
  • Bulgaria balczik 21
  • Bulgaria balczik 22
  • Bulgaria balczik 23
  • Bulgaria balczik 24
  • Bulgaria balczik 25
  • Bulgaria balczik 26
  • Bulgaria balczik 27
  • Bulgaria balczik 28
  • Bulgaria balczik 29
  • Bulgaria balczik 30
  • Bulgaria balczik 31
  • Bulgaria balczik 32
  • Bulgaria balczik 33
  • Bulgaria balczik 34

W drodze powrotnej z Bałczika, między Złotymi Piaskami a Warną warto zwiedzić monastyr Aładża. Pozostałości klasztoru znajdują się w wysokiej na 40 metrów skale, gdzie mnisi wydrążyli swoje cele i pomieszczenia gospodarcze. Na górę wchodzi się po dobudowanych współcześnie schodach i platformie, a dawniej dostęp był za pomocą drabin i lin. Oglądając życie pustelników na ilustracjach prezentowanych w monastyrskim muzeum, przyszło mi na myśl, że taka ucieczka od rzeczywistości i prostota bytu dzisiaj wydaje się mało możliwa, przynajmniej w tej części świata.

 

  • Bulgaria aladza 05
  • Bulgaria aladza 01
  • Bulgaria aladza 02
  • Bulgaria aladza 03
  • Bulgaria aladza 04

Idąc za ciosem, kolejnego dnia udaliśmy się na dokładniejsze poznanie północnego wybrzeża Bułgarii, a naszym głównym celem był przylądek Kaliakra, gdzie ponoć można było spotkać dziko pływające delfiny. Po drodze obejrzeliśmy też Trackie Klify, strome na kilkadziesiąt metrów o żółtawym kolorycie skał. Bułgarzy uważają Traków za swoich przodków, a jednocześnie protoplastów ludów europejskich. Podobnie jak niegdyś polska szlachta szukała swoich korzeni u niejakich Sarmatów.

Plemiona trackie przywędrowały na te tereny ok. II tysiąclecia p.n.e. i zajęły wschodnią część Półwyspu Bałkańskiego. Znani byli z wojowniczego charakteru, biegłości w łucznictwie i jeździectwie, oraz - co ciekawe - poligamii. Młode kobiety z niektórych plemion cechowała znaczna swoboda seksualna, co było związane z praktykowaniem kultu bóstw związanych z Dionizosem, greckim bogiem rozpusty i wina.

 

  • Bulgaria trackie klify 05
  • Bulgaria trackie klify 01
  • Bulgaria trackie klify 02
  • Bulgaria trackie klify 03
  • Bulgaria trackie klify 04

Po tym pierwszym przystanku i krótkiej lekcji historii, jechaliśmy dalej na północ, aż do znanego cypla. Przy wjeździe na jego obszar należy uiścić opłatę wjazdową, która uprawnia też do miejsca parkingowego. Nazwa „Nos Kaliakra” oznacza „krwawy przylądek” od barwy tamtejszych skał.

To miejsce zachwyciło nas swoim krajobrazem. Strome, czerwone, skalne klify nad brzegiem pofalowanego morza pozostawiają wspaniałe wrażenia. Ruiny rzymskiej twierdzy i muzeum archeologiczne w wydrążonej skale oraz przyskalna kawiarenka z wyśmienitymi potrawami, jak świeże omułki (mussels – midii), małe chrupiące rybki (safrid – scad), morskie ryby z kałkanem na czele (turbot), popijane białym winem albo airanem (jogurtem rozcieńczanym wodą), godne są poświęcenia jednego dnia, by się tu wybrać. Jeśli będziemy mieć trochę szczęścia, które akurat tego dnia nam sprzyjało, można zobaczyć ze wzgórza nie tylko przepastne urwisko, ale także baraszkujące w wodzie butlonosy, które są już unikatami w tej części Europy.  

Dla ciekawskich, na samym końcu cypla mieści się symboliczny grób św. Mikołaja, który według legendy uciekał przed Turkami w stronę morza, a ziemia się pod nim roztaczała tworząc przylądek Kaliakra właśnie. Inna z legend mówi, że czerwony kolor skał pochodzi od krwi 40 dziewic, które uciekając przed osmańskim zniewoleniem splotły sobie razem warkocze i wskoczyły do morza rozbijając się o skały.

Dzisiaj można zobaczyć  tu posąg odnoszący się do tej legendy. Przed wejściem na teren dawnej, obwarowanej twierdzy stoi też pomnik rosyjskiego generała Uszakowa, który stoczył w pobliżu zwycięską bitwę morską z turecką flotą. Na końcu „nosa” stoi też rzeźba strzelca, jakby celującego w stronę morza.

 

  • Bulgaria kaliakra wiatraki
  • Bulgaria kaliakra chmury
  • Bulgaria kaliakra dziewice
  • Bulgaria kaliakra fioletki
  • Bulgaria kaliakra kamien
  • Bulgaria kaliakra kamienie
  • Bulgaria kaliakra klif1
  • Bulgaria kaliakra klif2
  • Bulgaria kaliakra klif3
  • Bulgaria kaliakra luk
  • Bulgaria kaliakra mury
  • Bulgaria kaliakra strzelec
  • Bulgaria kaliakra twierdza
  • Bulgaria kaliakra uszakow

Dalej na północ znajduje się miejscowość Kamienny Brzeg, a około kilometra od niej Rezerwat archeologiczno-przyrodniczy Jajłata. Znajduje się tam odkryte w pobliskich nadmorskich skałach sarmackie cmentarzysko oraz jaskinie zamieszkałe przez człowieka w czasach prehistorycznych. Istniejące tam urwisko skalne ma około kilometra długości i 200-metrów szerokości, a w pionowej ścianie jasno ubarwionego klifu wydrążonych jest ponad 100 jaskiń (naturalnych lub stworzonych przez człowieka). Jest to świetne miejsce na długie spacery i doskonałe miejsce do nurkowania, gdyż można tam podpatrywać delfiny i czarne pelikany.

 

  • Bulgaria jajlata5
  • Bulgaria jajlata1
  • Bulgaria jajlata2
  • Bulgaria jajlata3
  • Bulgaria jajlata4

Następnym przystankiem na naszej drodze podczas tej jednodniowej wycieczki na północne wybrzeże była miejscowość Szabla, przed którą nad morzem stała latarnia morska. Obok niej niestety było zamknięte, rozpadające się molo, na którego słupkach siedziały śmiesznie, rzędami kormorany. Wokół wałęsały się też bezdomne małe kotki.

Sama zaś Szabla to szara, mało atrakcyjna turystycznie miejscowość, w której chyba do tej pory tli się duch poprzedniego systemu. W drodze powrotnej do Czajki, za Bałczikiem, zauważyliśmy tablicę reklamową z nowoczesnym resortem i polem golfowym przy wspaniałej latarni, ale jak się okazało na miejscu, ośrodek - co prawda - jest wspaniały, pole golfowe również, ale latarni jeszcze nie zdążyli wybudować i ma być gotowa dopiero w przyszłym roku. To się nazywa marketing na zaś.

 
  • Bulgaria sabla 06
  • Bulgaria sabla 01
  • Bulgaria sabla 02
  • Bulgaria sabla 03
  • Bulgaria sabla 04
  • Bulgaria sabla 05

Znów jakieś dwa dni leniuchowania i ciągnęło nas do dalszego poznawania okolicy. Wyczytaliśmy gdzieś, że w uzdrowisku Św. Św. Konstantyn i Elena (dawniej Drużba) znajdują się gorące źródła spadające wprost do morza. Patrząc na naszą prowizorkę z Czajki, chcieliśmy zasmakować gorącej, uzdrawiającej odnowy w wielkim stylu.

Nazwa miejscowości odnosi się do rzymskiego cesarza Konstantyna i matki chrześcijanki Heleny, którzy wprowadzając i propagując chrześcijaństwo zostali świętymi i patronami Bułgarii zarazem. Szukając plaży z gorącym źródłem natrafiliśmy na hotel „Czajka” (mewa), do którego pierwszego dnia naszego pobytu w Bułgarii kierowali nas niektórzy z zagadniętych przechodniów, jakby nic nie wiedząc o istnieniu małej miejscowości o takiej nazwie.

Natknęliśmy się też na malutki monastyr, ledwo wystający z ziemi. To normalna rzecz na Bałkanach, gdzie Turcy pozwalali na kultywowanie wiary prawosławnej pod warunkiem, że cerkwie nie będą wyższe niż jeździec na koniu. Dotarliśmy na małą, przeciętnie wyglądającą plażę, a na lewo od niej na ośrodek basenowy, przed którym wisiał baner reklamowy z wodospadem tryskającym wprost do morza. Pomyśleliśmy sobie – Cóż za wspaniały widok! Wiedzieliśmy już, że to tutaj. Bez wahania kupiliśmy bilety, ale to co zobaczyliśmy po przekroczeniu bramki, delikatnie mówiąc sromotnie nas rozczarowało. Na terenie całego „kompleksu” istniał tylko jeden basen w stylu „old fashion”, w którym taplali się podstarzali kuracjusze.  

Szybko udaliśmy się kierunku morza, ale okazało się, że na malutkiej plaży walają się jedynie rupiecie i jakieś szczątki pomostu. Zapytaliśmy ratownika, gdzie można znaleźć gorące źródło, a on wskazał nam niebieską rurę z pokrętłem wystającą z ziemi tłumacząc, że tędy właśnie dostaje się gorąca woda do basenu. I to wszystko? A gdzie wodospad z baneru? A gdzie tryskająca ze skał woda? To tylko reklama? Co za rozczarowanie.

Na osłodę zafundowałem żonie masaż w przybasenowej budce u sympatycznej pani, a sam w tym czasie wskoczyłem do basenu pod kran z lejącą się tam gorącą wodą. Niestety ciężko mi było przyjąć wrzątek na gołe ciało więc ograniczyłem się jedynie do pływania w pobliżu tego pseudoźródła.  

Po kilkudziesięciu minutach żona skończyła zabiegi masujące i wynieśliśmy się z tego zaniedbanego „kompleksu” bez kompleksów. Wstąpiliśmy jeszcze na dość przyjemną plażę przy Hotelu „Sirius”, gdzie po lewej stronie stał jakiś statek. To chyba najprzyjemniejsze miejsce w całym uzdrowisku.

Po plażowaniu zatrzymaliśmy się na obiad w jednej z popularnych tam, rosyjskich restauracji. Zamówiłem specjalność zakładu, czyli chrupiące rybki tzw. byczki, zwane u nas też babkami lub kozami, podane oczywiście w całości z główkami i wpatrującymi się w ciebie zbielałymi ślepiami. W smaku były natomiast całkiem niezłe, choć osobiście wolę jeść ryby drapieżne, a nie te pełzające w mule. Kelner zapraszał nas też wieczorem na raki, które można samodzielnie złapać sobie w akwarium przed przyrządzeniem i podaniem. Jednak nie zdecydowaliśmy się zostać tutaj tak długo i wróciliśmy pośpiesznie do naszej malutkiej Czajki.

Tym samym mogliśmy uznać, że większość atrakcji północnego wybrzeża Bułgarii i okolic Warny mamy zaliczone. Czas ruszyć na południe…

 

  • Bulgaria sw konstantyn elena12
  • Bulgaria sw konstantyn elena01
  • Bulgaria sw konstantyn elena02
  • Bulgaria sw konstantyn elena03
  • Bulgaria sw konstantyn elena04
  • Bulgaria sw konstantyn elena05
  • Bulgaria sw konstantyn elena06
  • Bulgaria sw konstantyn elena07
  • Bulgaria sw konstantyn elena08
  • Bulgaria sw konstantyn elena09
  • Bulgaria sw konstantyn elena10
  • Bulgaria sw konstantyn elena11

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. pan_hons
    pan_hons (30.06.2012 15:13) +1
    Przeczytałem, obejrzałem i gratuluję świetnej relacji! Wspaniale się czyta twoją relację:) Ja jestem wielkim fanem Bałkanów, więc ten dziwny klimacik mi bardzo odpowiada:) Nigdy nie byłem w Bułgarii, dlatego cieszę się, że w ciekawy sposób ją mi przybliżyłeś. Na pewno tam się wybiorę. Jeśłi tylko miałbym się do czegoś przyczepić, to brakuje opisów zdjęć, ale to szczegół. Pozdrawiam i zabieram się za kolejne części twojej bałkańskiej eskapady:)
  2. asta_77
    asta_77 (23.11.2011 20:59) +1
    No faktycznie - jakoś to wcześniej przegapiłam ;) Jak tylko tu wpadnę na dłużej, to nadrobię zaległości - Teraz to dobiero solidna porcja informacji ;)))
  3. kielec
    kielec (23.11.2011 1:57) +1
    Asta, to tylko północna część...muszę chyba przypomnieć pozostałe ;)
  4. asta_77
    asta_77 (22.11.2011 18:30) +1
    Na razie nie mam Bułgarii na mojej liście "trzeba zobaczyć", ale jak mi kiedyś przyjdzie do głowy tam pojechać, to na pewno tu wrócę - solidna relacja! I zazdroszczę słoneczników ;)
  5. kielec
    kielec (17.10.2010 23:29) +1
    nie mam porownania, ale zauwazylem ze jest tam wciaz wiele miele rodem z minionej epoki
  6. lmichorowski
    lmichorowski (16.10.2010 0:04) +2
    Pamiętam Bułgarię sprzed 35 lat, gdy dwukrotnie jeździliśmy tam w czasach studenckich. Z tym, że była to raczej południowa część wybrzeża (Burgas, Pomorie, Sozopol, Ropotamo, Arkutino, Achtopol). Warnę i Złote Piaski też zaliczyliśmy, byliśmy też w Sofii. Myślę, że najbardziej interesująca dla mnie będzie ta część Twojej podróży, traktująca o południu Bułgarii. W każdym razie - to już zostawiam sobie na jutro. Z Twojej relacji i zdjęć widzę, że jednak zmiany w Bułgarii dokonują się znacznie wolniej niż u nas, Czechów, czy Węgrów i sporo jest tam jeszcze reliktów minionej epoki. Gratuluję ciekawej podróży i relacji. Pozdrawiam.
  7. kielec
    kielec (06.10.2010 23:31) +1
    aggie, nie poddawaj się tak szybko ;) co innego czytanie i oglądanie, a co innego osobiste doznania. Sam co prawda jak na razie nie planuję ponownej wizyty w Bułgarii, ale gdybym miał tam wrócić to chyba do Sozopolu...miło tez wspominam nocleg w Monastyrze Rylskim ;) Nie zapomnę również widoku na baraszkujące w wodzie delfiny w Kaliakrze.
  8. mj1945
    mj1945 (10.09.2010 10:54) +5
    Byłem w Bałcziku i moje zainteresowanie skierowane były na klify. Przechodziłem pod klifami w kierunku Albeny.Wygrałem zakład z bułgarami, którzy twierdzili że tam się nie da przejść.Przegrałem ,kiedy wybrałem się w kierunku dawnego kurortu Tuzlala-kąpiele błotne-i tam brzegiem morza pod klifami przejść się nie dało.Miałem gęsią skórę, kiedy przechodziłem pod ogromnymi nawisami.Ciekawostką było, że przystań rybacka była na klifie ,a łodzie wciągano na górę.Za Tuzlalą w kierunku Topola i Kavarna ,rybacy (?) w specjalnych skafandrach wyławiali ślimaki-duże okazy-podobno płacono im 1$ za sztukę.Sam znalazłem kilka dużych okazów tuż przy brzegu. Wieczorem przesiadywały tu rodziny bułgarskie które piekły ślimaki na blachach umieszczonych nad ogniskiem.Były też węże (małe bardzo kolorowe) morskie-tubylcy twierdzili że zupełnie nie groźne.
kielec

kielec

Tomasz Kosiński
Punkty: 100970